Zaloguj się
Coś, czego każdy potrzebował
Debiutująca pod koniec lat 70. Jetta w linii prostej pochodzi od Volkswagena Golfa. Choć mówimy o czasach, gdy nadwozia typu sedan cieszyły się sporym wzięciem, to Jetta z pewnością nie wyszłaby poza fazę prototypu, gdyby jej produkcja nie była korzystna przede wszystkim dla samego producenta.
Volkswagen miał świadomość, że wytwarzanie dwóch bardzo podobnych, ale jednocześnie istotnie różnych samochodów w jednym zakładzie jest bardzo dobre dla fabryki. Oto bowiem otrzymujemy praktycznie nowy model i zadowalamy dwie grupy klientów, oszczędzając przy tym ogromne pieniądze. Odpada zarówno zaprojektowanie, jak i uruchomienie produkcji auta o zupełnie nowej konstrukcji. Nie bez znaczenia jest także pokrewieństwo techniczne. Bardzo liczna grupa wspólnych części to coś, na czym korzysta i fabryka, i klient. Jeśli jeszcze efektem prac jest samochód pożądany i stosunkowo niedrogi, to właśnie sięgnęliśmy po złoty medal w dziedzinie ekonomii. Gdyby taki medal naprawdę istniał, z pewnością zawisłby w siedzibie Volkswagena w Wolfsburgu.
Bez mandatów, bez awarii
Właścicielem ciemnej Jetty jest pan Andrzej Czapla z Puław. Prawo jazdy ma od 1961 r. i jak zaznacza, nigdy nie dostał ani jednego mandatu. W życiu, nie licząc motocykla, jeździł Trabantem, Fiatem 125p i właśnie Volkswagenem Jettą.
– Trabanta kupiłem za 66 000 zł, po 6 latach sprzedałem za 82 000, takie to były czasy. A Jettę mam od 1993 r. Popatrzyłem na nią i od razu wiedziałem, że biorę.
Intuicja nie zawiodła pana Andrzeja, a wybór okazał się szczęśliwy zarówno dla niego, jak i dla... samochodu. Krótko po tym jak Jetta trafiła do Polski, Holandię nawiedziła poważna powódź, która potopiła wiele pojazdów.
Z perspektywy kilkudziesięciu lat pan Andrzej wie, że dobrze zrobił kupując właśnie Jettę. Nie narzeka na nią, bo ta nie daje mu powodów. Zawsze odpala, nigdy się nie psuje, a nawet gdyby, to nie ma problemu z częściami.
– Raz tylko nawalił mi alternator i raz pękł pasek, ale obyło się bez szkód. To był naprawdę dobry wybór – mówi.
Nigdy bym go nie wymienił
Choć dieslowski silnik 1.6 może wydawać się niemrawy, to na autostradzie, bez ociągania osiągnie swą prędkość maksymalną czyli 150 km/h. W codziennej eksploatacji pali średnio 4,8-5,1 l, więc jest tani. Właściciel mówi, że jedynym czego czasem w Jettcie brakuje, jest piąty bieg. Brak „piątki” to niedostateczny powód, by rozglądać się za następcą. Gdyby jednak pan Andrzej zmienił zdanie, chętni znaleźliby się raz dwa.
– Zaczepił mnie raz kierowca autobusu miejskiego. Pytał o cenę, ale ja nigdy bym go nie wymienił. Zresztą zaklepał go już wnuk – mówi pan Andrzej.