Zaloguj się
W emblemacie Unimoga widniała dawniej głowa wołu. Wół jest silny, nie narzeka i posłusznie wykonuje powierzone mu zadania. A skoro wół to i koń, który z ciężkimi pracami kojarzy nam się chyba nawet bardziej. Tworząc Unimoga chciano, by był pojazdem, który gdy będzie trzeba, tak jak koń przetnie błota i bezdroża, przyjmie ładunek, pod którym ugina się każda ludzka siła i bez stękania pojedzie gdzie trzeba. Z marketingowego punktu widzenia twórcy Unimoga nie mogli chyba mieć lepszych skojarzeń, niż te odnoszące się do powszechnie rozpoznawalnych i cenionych zwierząt. W momencie powstawania pierwszej terenowej ciężarówki, w wielu krajach to właśnie koń nadal był opoką w ciężkiej pracy.
Długa droga do Unimoga
Aby lepiej to zobrazować wspomnijmy, że w 1902 r. (a więc zaledwie 43 lata wcześniej) w Stanach Zjednoczonych było 17 mln koni. A co z ciężarówkami? Popyt na nie utrzymywał się na tak symbolicznym poziomie, że w urzędach rejestrowano je razem z autami osobowymi. W 1904 r. Amerykanie kupili 411 ciężarówek, co przy 200 potrafiących je wytwarzać zakładach nie było liczbą zawrotną.
Znikoma popularność nie brała się znikąd. U progu XX wieku ciężkie dostawcze auta sprawdzały się głównie w miastach, a więc tam, gdzie stan dróg był przyzwoity. Wszędzie, gdzie zwykła ciężarówka była bezradna, nadal główną rolę grał koń. Wystarczyło jednak poczekać do końca pierwszej dekady stulecia, by użytkowanie ciężarówek stało się tańsze, niż utrzymywanie koni. Na takie okoliczności producenci samochodów ciężarowych tylko czekali. Zwiększony popyt szedł w parze z rozwojem, a więc ze wzrostem niezawodności i uniwersalności, a przecież wszystko co w świecie ciężkiego transportu najlepsze, miało dopiero nadejść.
Jaki ma być?
Wszystko zaczęło się pod koniec maja 1945 r. od spotkania. Do stołu zasiedli: konstruktor z działu silników lotniczych Daimler Benz – inżynier Albert Friedrich , szef koncernu – Wilhelm Haspel oraz profesor Akademii Rolniczej w Hohenheim – Walther Fischer-Schlemm. Panowie nie tracili czasu i od razu przeszli do rzeczy. Po spotkaniu ustalone były wstępne wymagania dla uniwersalnego pojazdu dla rolnictwa. Miał mieć napędzane obie osie, jednakowy rozmiar kół, skrętnie elastyczną ramę, hamulce na wszystkie koła oraz dwuosobową kabinę. Prędkość? Uznano, że 50 km/h wystarczy. W celu zmaksymalizowania użyteczności zaplanowano zastosowanie końcówki odbioru mocy z wału oraz umożliwienie montażu różnych urządzeń – od tych do prac polowych, po pługi i kosiarki.
Pomysł na Unimoga powstał w momencie, gdy Niemcy były krajem zniszczonym i podzielonym na strefy wpływu. Pojazd, który nie bałby się żadnej pracy, był potrzebny bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Z ówczesnej sytuacji doskonale zdawały sobie sprawę amerykańskie władze okupacyjne, które zaakceptowały przedstawiony im projekt.