Zaloguj się
Braki, braki i jeszcze raz braki
Historia Stara zaczyna się w 1948 r., zakłady w Jelczu rozpoczęły działalność 4 lata później. W obu przypadkach mówimy o latach powojennych, kiedy zapotrzebowanie na wszelkie pojazdy (nie wyłączając wozów strażackich) było bardzo duże.
Sytuacja nie różniła się za bardzo od tej z dwudziestolecia międzywojennego. Tuż przed wybuchem II wojny światowej oszacowano, że w remizach na terenie całego kraju przydałoby się jeszcze przynajmniej 400 wozów. Po wojnie kiepskie wyposażenie tylko się uwypukliło. Wycofujący się Niemcy zabierali ze sobą pojazdy pożarnicze każdego rodzaju. Strażacy, aby nie dopuścić do grabieży we własnych jednostkach, psuli wozy na tyle, by okupanci nie byli w stanie ich uruchomić, a jednocześnie na tyle, by ich naprawa w remizie nie zajęła dużo czasu. Pomimo tych starań, krajowa prasa pisała, że polskim jednostkom straży skradziono ponad 400 samochodów różnego rodzaju, z czego udało się odzyskać jedynie ok. 20.
Radzimy sobie jak umiemy
Lwią część samochodów pożarniczych, jakie mieli do dyspozycji strażacy, stanowiły wozy wyeksploatowane. Naprawiano je we własnym zakresie, niejednokrotnie samodzielnie dorabiając potrzebne, a zwykle niedostępne części. Na nowe wozy nie było pieniędzy, a nawet gdyby były, to i tak nikt w Polsce nie produkował podwozi pod zabudowę, nie mówiąc już o gotowych samochodach.
Nie tracąc czasu, jednostki straży zaczęły wykonywać zabudowy pożarnicze, które osadzano na rozmaitych podwoziach pozyskanych od wojska. Przez pewien czas posiłkowano się również ciężarowymi Mercedesami, Magirusami czy Oplami porzuconymi przez niemiecką armię. Włączenie ich do służby wymagało znacznych nakładów pracy.
Pomocne okazały się przydziały UNRRA, a także import 100 podwozi Ford V-8, które do Polski dotarły pod koniec 1947 r. Wykonania nadwozi podjęły się Zakłady Samochodowe w Kaliszu, WSK Mielec oraz remizy korzystające z potencjału własnych warsztatów.
Straż na Stary (nie tylko w Polsce)
Nie sposób opowiedzieć historię polskich wozów strażackich, nie wspominając o Starze. Prototyp pierwszego polskiego powojennego samochodu strażackiego powstał u schyłku 1951 r. i był to właśnie Star. Mowa o zabudowie wykonanej na bazie Stara 20. Produkcja ruszyła w kolejnym roku w Sanockiej Fabryce Wagonów „Sanowag”. Konstruktorzy wydłużyli kabinę kierowcy, co pomogło upakować motopompę oraz wygospodarować miejsce dla załogi. Zbiornik na wodę zamontowano z tyłu nadwozia, zaś za tylną osią po bokach – szpule na węże strażackie.
Star 20 pokazywany był na wielu targach i wystawach, co zaowocowało zamówieniami z różnych stron świata. W efekcie wozy strażackie ze znaczkiem starachowickiej FSC jeździły m.in. po ulicach Chin. Warto dodać jednak, że Chińczycy kupowali podwozia z kabinami, zaś specjalistyczne nadwozia własnej produkcji montowali u siebie.
Star 21 wpada tylko na chwilę
W 1957 r. Stara 20 zastąpił Star 21, od początku funkcjonujący jako model przejściowy. W FSC pracowano już nad nowocześniejszym modelem 25, ale na niego kierowcy musieli jeszcze poczekać. Star 21 palił mniej od poprzednika, mógł przewieźć nie 3,5, a 4 tony, miał nową skrzynię biegów, którą złączono ze znanym już silnikiem S-42.
Wśród licznych rodzajów nadwozi nie mogło zabraknąć zabudowy pożarniczej. Osadzano ją na podwoziu o wydłużonym rozstawie osi (3850 mm) oznaczanym jako A21P. Taki zabieg był sposobem na zażegnanie dotychczasowych problemów z zachowaniem stabilności na nierównościach. Poza tym, dłuższy pojazd to więcej miejsca na przewóz specjalistycznego sprzętu, co strażacy niewątpliwie docenili.
Gdzie Star nie może, tam Jelcz pomoże
Pożarnicze miksowanie Stara z Jelczem rozpoczęło się właśnie w 1958 r. w czasach Stara 21. Starachowice nie były w stanie wytwarzać strażackiego pojazdu całkowicie samodzielnie. Tak jak wcześniej SFW „Sanowag”, tak teraz produkcji podjęły się Jelczańskie Zakłady Samochodowe. Na podwoziu Stara 21 budowano dwa rodzaje strażackich ciężarówek. Proces zaczynał się od przewożenia do Jelcza wyprodukowanych w Starachowicach podwozi ze skrzyniami biegów, silnikami i przednimi fragmentami kabin. Reszta była na głowie pracowników JZS. Koniec Stara 21 nadszedł w 1959 r. Jego miejsce już w styczniu 1960 zajął wyczekiwany Star 25.