Zaloguj się
Pierwszym właścicielem naszej bohaterki był baron Jan Albin Goetz Okocimski (1864-1931), właściciel browaru w Okocimiu i pałacu w Brzesku, jeden z pionierów automobilizmu na ziemiach polskich, jeden z założycieli pierwszego automobilklubu na ziemiach polskich – Galicyjskiego Klubu Automobilowego. Baron Goetz był koneserem marki Lorraine Dietrich. Miał przynajmniej 4 auta tej marki: model z 1908 r. (w archiwum pałacowym w Brzesku uchowały się dwie fotografie z tym pojazdem), dwa modele z 1909 r. – 30 HP i 40 HP oraz naszą bohaterkę – 20 HP model MHI.
Jak donosił w 1909 r. krakowski „Czas”, innymi znanymi posiadaczami aut Lorraine Dietrich w Galicji byli Ignacy Jan Paderewski i Karol Stefan Habsburg, arcyksiążę żywiecki.
Przedstawicielem Lorraine Dietrich na terenach polskich była warszawska firma Varsovie Automobile należąca do Stanisława księcia Lubomirskiego. I właśnie w tym przedstawicielstwie baron Goetz zamówił swój pojazd pod koniec 1913 r. Model MHI premierę miał na początku września 1913. Varsovie Automobile miała też oddział w Galicji, we Lwowie. Przedstawicielstwo Varsovie Automobile jest wymienione jako autoryzowany przedstawiciel firmy w prospekcie Lorraine Dietrich z 1913 r.
Ponieważ warszawskie przedstawicielstwo posiadało własną pracownię nadwoziową, można domniemywać, że nadwozie naszej Loreny powstało w Warszawie. Tytułem wyjaśnienia – wówczas drogie auta budowane były jako podwozia pod zabudowę. Oczywiście, można było zamówić nadwozie w wytwórni, ale najczęściej nabywcy zlecali zabudowę w zewnętrznych firmach. Dzięki temu samochód można było zindywidualizować według własnego gustu, ale też w wypadku aut z importu zaoszczędzić na opłatach celnych. Samo podwozie było dużo tańsze niż kompletne auto. Baron Goetz zdecydował się na nadwozie typu double phaeton (spolszczone: podwójny faeton). Jak długo baron Goetz używał Lorenę i dlaczego nie sprzedał tego auta, a pozostawił w browarze, niestety nie wiemy. Lorena pojawia się po latach w 1968 r. na stanie Okocimskich Zakładów Piwowarsko - Słodowniczych Przedsiębiorstwo Państwowe w protokole przekazania. Ówczesny dyrektor browaru przekazał za darmo (sic!) Lorenę pewnemu jegomościowi z Tarnowa biorąc za dobrą monetę jego obietnice odrestaurowania auta. Szczęśliwy obdarowany miał inne plany – chciał auto sprzedać na Zachód. Na szczęście, przy ówczesnej nadpodaży takich aut w Europie Zachodniej i ze względu na dość zły stan, Lorena nie znalazła nabywcy poza PRL.
Mój Tata poszukując w południowo-wschodniej Polsce niepełnowartościowych (na papierze) części do dużych Fiatów (tak, wtedy to był jedyny sposób dla prywatnej inicjatywy pozyskania oryginalnych części samochodowych) natknął się na informację o naszej bohaterce. Dotarł do Tarnowa (była tam składnica handlująca „zezłomowanymi” częściami do wyrobów FSO) i się zaczęło…Tata wspominał, że decyzję o kupnie podjął, gdy zobaczył w garażu zdemontowaną i zabezpieczoną piękną chłodnicę. Reszta auta stała pod chmurką.
Trzeciego maja 1973 r. Tata nabył Lorenę. Dzięki swej wiedzy miał wizję, co może z tego zakupu powstać (kłania się Jego znajomość języków obcych). Jak widziano wtedy takie auta, niech pokaże komentarz z Facebooka zamieszczony pod relacją z pobytu Loreny w Brzesku: To auto było do kupienia w Tarnowie (wczesne lata 70.). Kolega je wypatrzył, natomiast jego tata mu odradził, gdyż miało drewniane koła.