Zaloguj się
Dobra licencja nie jest zła
Samochodowe licencje kupowane przez Włochów to temat na dłuższą rozprawę. Zanim przedsiębiorczy inżynierowie dali początek takim gigantom jak Fiat, Lancia czy Ferrari, największe sukcesy święcili właśnie ci, którzy zdecydowali się na zakup licencji. Oczywiście w międzyczasie włoscy pionierzy konstruowali autorskie automobile, ale ich produkcja była jednostkowa. To właśnie pojazdy budowane na licencjach sprawiły, że włoski rynek otworzył się na obcą motoryzację, która pomogła rozruszać tamtejszy rynek. W latach 60. XX wieku, a więc wiele lat później, udowodniono z kolei, że napływowa myśl inżynierska potrafi zauważalnie ożywić różnorodny, ale może nieco hermetyczny rynek.
Mediolańskie Innocenti kojarzyło się głównie z Lambrettą. Nie ma się co dziwić, skoro przez 11 kolejnych lat (licząc od 1948 r.) zakłady zajmowały się przede wszystkim wytwarzaniem skuterów. Włosi najpewniej czuli, że to trochę za mało.
Impulsem do rozwoju i zwiększenia przychodów miała być umowa licencyjna z BMC. Zaczęto od Innocenti A40 znanego dotąd jako Austin A40 Farina. Innocenti Mini zadebiutowało podczas turyńskiego salonu jesienią 1965 r. Kilka miesięcy wcześniej brytyjskie Mini znalazło milionowego nabywcę. Włosi mogli zatem być pewni, że licencja, na którą postawili, ma realne szanse na powodzenie. Skoro urokom angielskiego auta uległ sam Enzo Ferrari, to dlaczego inni kierowcy mieliby na nie być obojętni?
Pierwotnie w Mediolanie wytwarzano Mini 850 z silnikiem o pojemności 850 ccm, jak sama nazwa wskazuje. Na litrowe i mocniejsze wersje jednostek przyszedł czas później. Na początku Innocenti Mini powstawały w systemie CKD (completely knocked-down) czyli składanie w całość gotowych podzespołów. Było to rozwiązanie tymczasowe stosowane tak długo, dopóki maszyny we włoskiej fabryce nie były gotowe do samodzielnej produkcji. Z czasem do Miniaków dokładano coraz więcej własnych elementów, aż w końcu z Anglii ściągano już tylko silniki.