Zaloguj się
Miłe złego początki...
Z początku nic nie zapowiadało tragedii. Ba, wydawało się wręcz, że Ford kieruje się zdrowym rozsądkiem i po prostu zamierza uzupełnić swoją paletę, by oferować modele dopasowane do potrzeb i możliwości kierowców o różnej zasobności portfela. Założenie było takie, by pójść w ślady konkurencyjnego General Motors i rozbudować portfolio marek w taki sposób, by każda z nich była przeznaczona dla określonej grupy klientów. Bez wzajemnej kanibalizacji i nabywców uciekających do salonów rywali w obliczu braku odpowiednich produktów w gamie koncernu Forda. Przeprowadzono analizy, wyciągnięto wnioski, wydrukowano tony materiałów reklamowych i promocyjnych, lecz nowa marka, zamiast pojechać wprost ku świetlanej przyszłości, w okamgnieniu stoczyła się po równi pochyłej, a wręcz zjechała z urwiska w otchłań i zniknęła w niesławie po zaledwie dwóch sezonach na rynku. Dlaczego?
… lecz koniec żałosny
Wokół niepowodzenia Edsela powstało wiele teorii. Jedną z najpopularniejszych jest ta mówiąca o nazbyt kontrowersyjnym wyglądzie nowo zaprezentowanych samochodów, a konkretnie osłony chłodnicy zwanej chomątem. W wersji delikatnej, bo była też inna. Mówiąc nie wprost, gdyby film Kill Bill nakręcono w latach 50., należącym do jednego z bohaterów pojazdem o przydomku Pussy Wagon mógł być dowolny model Edsela…
Coś jest na pewno na rzeczy, ponieważ na sezon ’59 przygotowano znacznie bardziej stonowane pasy przednie dla – i tak już zawężonej – gamy modeli, a w roczniku ’60 (ostatnim dla feralnej marki) po charakterystycznym przodzie, zapewniającym dziś Edselowi rozpoznawalność na pierwszy rzut oka, nie został nawet ślad. Ostatnia fala aut nie była już w zasadzie niczym więcej niż Fordami z trochę innym wykończeniem, w dodatku przypadkiem podobnymi do… Pontiaków. To się nie mogło udać.
Tylko spokój by go uratował
Patrząc na to dziś z dystansu ponad 60 lat, można odnieść wrażenie, że Ford momentalnie spanikował i zamiast podjąć wyważone działania naprawcze, które pozwoliłyby w dłuższej perspektywie wyprowadzić Edsela na prostą i osadzić go trwale w rynku, zareagował chaotycznie i dobił całe przedsięwzięcie tylko dlatego, że nie odniosło spodziewanego sukcesu w dniu debiutu. Nie trzeba mieć wielkiej wiedzy z zakresu marketingu, żeby dostrzec, że tak się nie robi, ale w szeregach Forda był wówczas pewien bardzo wpływowy człowiek, który praktycznie w pojedynkę storpedował Edsela, a zresztą od początku był mu niechętny. O nim opowiemy jednak później, a teraz cofnijmy się do początku tej całej historii.
Podeście było rzeczowe
Jednym z wczesnych wniosków płynących z porównania oferty rynkowej koncernu Forda z gamami GM i Chryslera było spostrzeżenie, że Lincoln konkuruje nie z Cadillakiem, tak jak powinien, tylko raczej z Oldsmobilem, Buickiem i DeSoto, czyli statecznymi, komfortowymi autami dla równie statecznych, wąsatych panów w kapeluszach, którzy owszem, byli relatywnie zamożni, ale z pewnością nie stać ich było na luksus posiadania Cadillaka. Podjęto więc decyzję o zmianie wizerunku Lincolna i przesunięciu go w górę rynku (kosztem zlikwidowanego jako osobna marka Continentala) i wprowadzeniu nowej marki, która zapełni powstałą w ten sposób lukę między Mercurym i właśnie Lincolnem.
Zatrudniono agencję, która miała zaproponować imię dla nowych samochodów, ale jej raport zawierał… 6000 pozycji, więc równie dobrze mogła nie zrobić nic. Cztery z nich uznano jednak za obiecujące na tyle, by poświęcić im więcej uwagi. Były to: Ranger, Pacer, Corsair i Citation, które ostatecznie stały się nazwami stanowiących trzon oferty sedanów w pierwszym roczniku sprzedaży. Ponieważ nadal nie osiągnięto konsensusu, pracowników Forda wysyłano pod kina, żeby ankietowali wychodzących z seansów widzów, jednak wyniki tej pracy również nie pomogły wyłonić samodzielnego lidera. W międzyczasie poproszono również (nieformalnie) o konsultację poetkę Marianne Moore, ale jej propozycje, uzasadniane potem jako niewiążące sugestie mające pobudzać kreatywność, ocierały się o indukowane absyntem odloty: Utopian Turtletop, Andante con Moto czy Mongoose Civique.