Zaloguj się
Owocny kongres
Od 15 do 21 grudnia 1948 r. w Warszawie trwał Kongres Zjednoczeniowy Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej. W efekcie w Polsce narodził się system monopartyjny, ale rzutujących na dalsze lata decyzji podjęto wówczas więcej. O tym, że tuż po wojnie krajowy przemysł wymaga odbudowy, nie trzeba było nikogo przekonywać. To właśnie podczas kongresu ogłoszono, że w Starachowicach i w Lublinie powstaną nowe fabryki samochodów. Od tych wydarzeń lada moment minie 75 lat.
Piszemy ciąg dalszy
Do stworzenia lubelskiego zakładu postanowiono wykorzystać 10-letnie zabudowania fabryki samochodów stołecznego Towarzystwa Przemysłowego Zakładów Mechanicznych Lilpop, Rau i Loewenstein S.A. Tutejszego oddziału zakładów LRL nigdy nie ukończono, jednak stojące już budynki (m.in. kotłownia), a także zainstalowane w nich urządzenia z powodzeniem można było wykorzystać. To, co w 1939 r. przerwała wojna, wreszcie miało szansę doczekać się realizacji.
Radziecki niewypał
Początkowo rola Fabryki Samochodów Ciężarowych (później im. Bolesława Bieruta) miała ograniczać się do montażu polskiej wersji radzieckiego GAZ-a 51. W tym celu posłużyć miały części dostarczane z ZSRR. Decyzję zmieniono w grudniu 1950 i na tej podstawie ze zwykłej montowni FSC przepoczwarzyła się w pełnoprawną fabrykę. Dla fabryki było to posunięcie słuszne, by nie rzec - zbawienne. W przeciwnym razie Żuk najpewniej nigdy by nie powstał.
Lublin 51 okazał się autem powolnym, paliwożernym i ogólnie kiepskim. Mając wybór pomiędzy nim a Starem 20, częściej wybierano tego drugiego. Z planów zakładających roczną produkcję na poziomie 12 000, a potem nawet 25 000 ciężarówek nie wyszło nic. Do czerwca 1959 wykonano ledwie 17 479 Lublinów 51. Na szczęście lubelscy konstruktorzy mieli w zanadrzu autorski samochód dostawczy.
Coś trzeba robić. Choćby miski
Gdyby fabryczna załoga siedziała z założonymi rękami, czekając na przydział kolejnej licencji, FSC wkrótce stałaby się tylko wspomnieniem. Lublin 51 okazał się niewypałem, ale fabryka musiała przecież czymś się zająć. Aby zrobić użytek z olbrzymich hal, dyrekcja zdecydowała o produkcji artykułów niekoniecznie związanych z samochodami ciężarowymi. Zakłady przy ul. Mełgiewskiej produkowały teraz przyczepy kempingowe Biedronka (prototypy) i Tramp (tylko seria próbna), roztrząsacze do obornika, a nawet sanki i blaszane miski. Duża hala obróbki drewna zajęła się wytwarzaniem wałków do ciasta. Łącznikiem z przemysłem samochodowym był szeroki wyrób elementów do samochodów robionych w innych polskich fabrykach.